top of page
Make America a pussy again

March 8, 2018

The performance was created in February 2017 as a part of an exhibition: America utopia achieved

After the president election in the USA in 2016
I quoted two things:
1. I made the sticer (based on a vagina emoji created by Jeremy Yingling and Katy McCarthy) 
2. I changed the winning slogan - "Make America a pussy again"
I combained them.


Stic it wherever you want!!!!
On Donald Trump's face too. This is the way that pussy works. Shut his mouth up. 
Empower the pussy!

​

While the performance I read a letter I wrote to French philosopher Jean Baudrillard discussing his view on America.

///it's in Polish///

​

One year after the performance I discovered one woman - Regena Thomashauer (Mama Gena) - thanks to Agata Dutkowska. She wrote a book: Pussy. A Reclamation. She published it just before Trump's pussy affair. 

This is all so significant to me.

Here I post an extraordinary interview with Mama Gena. Please watch it. It's so important to reclaim pussies now in America, but also here in Poland. 

Let's make Poland a pussy again. 

#czarnyprotest

Letter to Jean Baudrillard

​

Drogi Panie Baudrillardzie

 

Przepraszam, że dawno nie pisaÅ‚am do Pana, a w zasadzie to nigdy nie pisaÅ‚am tak naprawdÄ™ i także dawno nie czytaÅ‚am Pana książek. W sekrecie przyznam siÄ™, że zaczęłam kiedyÅ› na studiach czytać „Symulakry i symulacja”, ale nie skoÅ„czyÅ‚am. Ciekawa byÅ‚a. Wszyscy też tak mówili, chociaż później odkryÅ‚am, że tak naprawdÄ™ chyba nikt jej do koÅ„ca nie przeczytaÅ‚. Ciężko byÅ‚o mi siÄ™ na niej skupić. Chyba zapomniaÅ‚ Pan trochÄ™ o czytelniku. No a ja mÅ‚oda byÅ‚am. Ale to nic. Pan ma i tak wielu wyznawców, a ja już nie jestem taka mÅ‚oda. W tamtym czasie też, pomiÄ™dzy symulakrami i symulacjami wolaÅ‚am oddawać siÄ™ studenckiemu życiu. Wie pan jak to jest, studenci antropologii raczej uczÄ… siÄ™ przez doÅ›wiadczenie. Takie poza studiami. A może nawet gÅ‚ównie takie.

 

PiszÄ™ do Pana żeby pochwalić siÄ™, że w koÅ„cu przeczytaÅ‚am caÅ‚Ä… Pana książkÄ™. „AmerykÄ™”. TÄ™ książkÄ™ Å‚atwiej siÄ™ czytaÅ‚o i nawet podobaÅ‚a mi siÄ™. A może ja po prostu wiÄ™cej rozumiem, bo jestem starsza. A pan chyba w koÅ„cu pomyÅ›laÅ‚ o czytelniku. Bo jakiÅ› przystÄ™pniejszy ten jÄ™zyk. No i byÅ‚am w Ameryce. Niedawno.

 

Niestety muszę przyznać, że z tą książka też miałam mały problem. Ale innego sortu (to takie popularne słowo ostatnimi czasy w Polsce. Kiedyś opowiem Panu o tym). Powiem Panu, że trochę irytowała mnie Pana książka. I nie rozumiałam przez długi czas dlaczego. Bo przecież na pierwszy rzut oka ze wszystkim o czym pan pisze się zgadzam. Krytykuje Pan Stany i jednocześnie się nimi zachwyca. To tak jak ja.

 

Pisze Pan, że Ameryka jest brutalnie naiwna, nieformalnie komformistyczna, jest centrum świata, egalitarna i obojętna, jest pustynią kulturalną i tożsamościową. A Amerykanie to prymitywne społeczeństwo, częściowo dlatego, że brakuje im świadomości własnej symulacji. Dla Pana Ameryka jest ucieleśnieniem hiperrzeczywistości i osiągniętą utopią.

 

No tak. Wszystko jasne, zrozumiałe. Generalnie zgadzam się z tymi generalizacjami.

 

A później dotarÅ‚am do pewnego fragmentu w książce, który najpierw mnie mocno zirytowaÅ‚ i musiaÅ‚am przyznać siÄ™ sama przed sobÄ… do czegoÅ›. ZrozumiaÅ‚am dlaczego mnie zirytowaÅ‚. NapisaÅ‚ Pan:

„Stany Zjednoczone wraz z ich przestrzeniÄ…, technologicznym wyrafinowaniem, brutalnie dobrym samopoczuciem, a także wszechobecnÄ… symulacjÄ…, sÄ… w istocie jedynym dzisiejszym spoÅ‚eczeÅ„stwem prymitywnym. I fascynujÄ…ce jest przemierzanie ich jako prymitywnego spoÅ‚eczeÅ„stwa przyszÅ‚oÅ›ci: zÅ‚ożonego, przemieszanego, w najwyższym stopniu chaotycznego, spoÅ‚eczeÅ„stwa o rytuale okrutnym, lecz piÄ™knym w swej powierzchownej różnorodnoÅ›ci,” spoÅ‚eczeÅ„stwa fundamentalnie prymitywnego ponieważ nie wytwarza przestrzeni do refleksji nad sobÄ…. Pisze Pan, że „prawdziwe oblicze Ameryki może objawić siÄ™ jedynie Europejczykowi. Sami Amerykanie w ogóle nie majÄ… poczucia symulacji.”

ZobaczyÅ‚am w tych sÅ‚owach postkolonialne spojrzenie Europejczyka na inne spoÅ‚eczeÅ„stwo. Prezentuje Pan EuropÄ™, która nadal tkwi w swojej przeintelektualizowanej wyższoÅ›ci. „Cywilizowanej”, teoretycznie Å›wiadomej siebie, zdystansowanej. Czyli nic siÄ™ chyba nie zmieniÅ‚o w naszym postrzeganiu obcych od XIX wieku? Strasznie mnie ten fragment zirytowaÅ‚. Ale zirytowaÅ‚ także dlatego, że bardzo dobrze Pana rozumiem w tym spojrzeniu na AmerykÄ™ oraz, tak jak mówiÅ‚am, bardzo czÄ™sto zgadzam siÄ™ z Panem. Takie jest też moje spojrzenie. WiÄ™c gdy uÅ›wiadomiÅ‚am sobie i przyznaÅ‚am siÄ™ przed sobÄ…, że ja wyedukowana antropolożka mam też postkolonialne spojrzenie na AmerykÄ™, trochÄ™ wyluzowaÅ‚am. I czytaÅ‚am dalej.

 

I czytaÅ‚am dalej, i dalej i znów moja irytacja rosÅ‚a. I już caÅ‚kowicie nie wiedziaÅ‚am dlaczego. I czytaÅ‚am, wczytywaÅ‚am siÄ™, rozczytywaÅ‚am, analizowaÅ‚am, porównywaÅ‚am i nie rozumiaÅ‚am dlaczego ta książka aż tak mnie irytuje.

Aż pewnego dnia mnie olśniło.

Jest taki fragment gdzie pisze Pan o Maratonie Nowojorskim. I krytykuje go Pan. IrytujÄ… Pana maratoÅ„czycy. Nie rozumie Pan dlaczego oni to robiÄ…. Krytykuje Pan koncepcjÄ™ „I did it”. Nazywa pan to „sloganem nowego typu dziaÅ‚alnoÅ›ci reklamowej, artystycznego performance, czystej i pustej formy, wyzwania rzuconego sobie, które zastÄ…piÅ‚o prometejskÄ… ekstazÄ™ rywalizacji, wysiÅ‚ku i sukcesu”. Widzi pan to jako obÅ‚Ä™d zwyciÄ™stwa po nic, egzaltacja wyczynem bez nastÄ™pstw, demonstracyjne samobójstwo. Jest to bezużyteczne dziaÅ‚anie wg pana. Widzi pan w tym maratonie spektakl o koÅ„cu Å›wiata.

 

Natomiast ja zobaczyÅ‚am spektakl o czÅ‚owieku. Po prostu. Moment olÅ›nienia nastÄ…piÅ‚a po morsowaniu, które namiÄ™tnie praktykujÄ™. Yes, I do it. Yes I did it. Jest to podobna koncepcja dokonanego aktu, jak przebiegniÄ™cie maratonu. Wchodzenie do lodowatej wody. Wydaje siÄ™ to bezsensowne. Po co?

 

Po to żeby tego doÅ›wiadczyć. DoÅ›wiadczyć swego rodzaju pokonania siebie, swojego umysÅ‚u. DoÅ›wiadczyć i nabrać energii życiowej. Poczuć istnienie na wÅ‚asnej skórze. ZmarzniÄ™tej ale żywej. We wÅ‚asnym ciele. I powiem Panu że jest to ekstatyczne uczucie.

 

I w tej ekstazie i przerÄ™blu Zakrzówka wÅ‚aÅ›nie olÅ›niÅ‚o mnie. UÅ›wiadomiÅ‚am sobie, że caÅ‚a Pana książka jest tak naprawdÄ™ o Panu, a nie o Ameryce. Notabene tak jak ten list jest o mnie, a nie o książce.

 

Jest Pan filozofem opierajÄ…cym swoje tezy na pracy i gimnastyce swojego umysÅ‚u. Niekoniecznie gimnastyce ciaÅ‚a i doÅ›wiadczeniu cielesnym. Pisze pan, że oglÄ…daÅ‚ Pan AmerykÄ™ jakby z daleka, na dystans. Po co? Dlaczego tak? Po co tkwić w przestarzaÅ‚ym dualizmie, ja Europejczyk, oni Amerykanie, intelekt – prymitywizm, umysÅ‚ – ciaÅ‚o. WydawaÅ‚o mi siÄ™, że postmoderniÅ›ci w pewien sposób przeszli już ponad to. I ich tezy zbliżajÄ… siÄ™ maÅ‚ymi krokami do pewnych wniosków, już dawno temu wyciÄ…gniÄ™tych przez myÅ›licieli i mistyków wschodu.

Ale rozumiem też, że pisał Pan tę książkę w 1986 r. już trochę czasu minęło. Świat się zmienia. Europa się zmienia. Czasy też się zmieniają.

 

Jeszcze tylko nie omieszkam napomknąć, że kontekstu Genderowego, też pan troszkÄ™ nie rozumie. Pisze Pan z lekko napuszonÄ… ironiÄ… o koncepcji pÅ‚ci kulturowej. Chyba nieco irytuje Pana kalifornijskie pomieszanie pÅ‚ci, popularne ćwiczenia na mięśnie waginy czy nowi bożyszcza – jak sam pan ich nazywa- gender banders: Boy George, Michael Jackson, David Bowie. No cóż. PisaÅ‚ Pan to w 86 roku. Czas leci. Wszystko siÄ™ zmienia. Nawet do Polski dotarÅ‚a, przez niektóre Å›wiatÅ‚e Å›rodowiska szumnie nazwana - ideologia gender. Cóż to za szaleÅ„stwo siÄ™ dziaÅ‚o, gdy weszÅ‚a pod strzechy Polskich domów i na ekrany Polskich telewizorów. Ech żeby Pan wiedziaÅ‚. Już sama nie wiem kto jest bardziej prymitywnym spoÅ‚eczeÅ„stwem. Czyżby stajemy siÄ™, my Europejczycy, symulacjÄ… symulacji? Pisze Pan „Być może jest tak, że podczas gdy caÅ‚y Å›wiat nie przestaje Å›nić o Ameryce, ona eksploatuje go i nad nim panuje.” Chyba coÅ› Pan wyczuwaÅ‚ intuicyjnie. Otóż wydaje mi siÄ™, że eksploatacja ta byÅ‚a i jest tak mocna, że teraz my stajemy siÄ™ zrealizowana utopiÄ… Ameryki. SymulacjÄ… symulacji. Woaaaa!!!!!!!!  To siÄ™ chyba nazywa prawdziwy postpostmodernizm. Stajemy siÄ™ symulacjÄ… Ameryki ze wszystkimi jej wyolbrzymionymi wadami i zaletami. Czy jesteÅ›my Å›wiadomi tego? Stajemy siÄ™ prymitywami. BÄ™dÄ…c zjadanym przez brutalny kapitalizm, nie przyjmujÄ…c uchodźców, angażujÄ…c siÄ™ w wojny na bliskim wschodzie. Nie mamy pozwolenia na broÅ„,  ale ten sam strach powoduje że budujemy coraz wiÄ™cej strzeżonych osiedli, enklaw. W Polsce mamy w rzÄ…dzie nawet zmultiplikowanych Donaldów Trumpów.

Ale także, realizujÄ…c AmerykaÅ„skÄ… utopijnÄ… symulacjÄ™, stajemy siÄ™ tak jakby bardziej prawdziwi, naiwni, trochÄ™ mniej przeintelektualizowani. CoÅ› siÄ™ zmienia, coÅ› wyrównuje i przywraca balans.

 

I tu się już zatrzymam. Pewnie mogłabym długo z panem dyskutować na temat tej książki. I bardzo bym tego chciała. Ale niestety Pan już nie żyje, a ja muszę zrobić mały performance.

Performance, który tak jak ten maraton czy moje morsowanie jest teoretycznie po nic. Ale sztuka rzÄ…dzi siÄ™ podobnymi prawami, co bieganie w maratonie czy morsowanie.

Podążając pańską logiką, też jest po nic.

Podążając moją, daje poczucie istnienia, jest ekstazą. Jest aktem. Yes. I did it. We did it. Jest działaniem. Jest realizacją utopii. Urzeczywistnioną naiwnością. Zmaterializowaną myślą przywracającą balans. Jest aktem. Aktem uzdrawiającym.

 

Wypełniając skrzętnie zadania amerykańskiej symulacji zainicjuję naiwny akt. Akt protestu, akt uzdrowienia i połączenia z Ameryką, matką rodzącą symulakry i symulacje w Europie.

 

Bo widzi Pan Panie Baudrillard, moje najwiÄ™ksze doÅ›wiadczenie i obserwacja Ameryki to ostatnie wybory prezydenckie. I jak wszyscy wiedzÄ…, ciemna strona mocy, nia zawÅ‚adnęła. I moja wizja Ameryki jest raczej spersonalizowana, nie generalizujÄ…ca. Jest kobieca. RozumiejÄ…ca. OtaczajÄ…ca opiekÄ…. PrzytulajÄ…ca. Czy chcemy czy nie, staliÅ›my siÄ™ symulacjÄ… Ameryki. UtopiÄ… Ameryki. Nie pozwólmy wiÄ™c żeby ciemna strona mocy zawÅ‚adnęła AmerykÄ…. Przywróćmy Ameryce kobiecość.

Let’s make America a pussy again.

 

 

Z wyrazami szacunku i uznania

Ewa Hubar

bottom of page